Faworki, czyli chrust
Faworki, czyli chrust
Mam przed oczami taki obraz z dzieciństwa: mama pochylona nad stolnicą, z wałkiem w ręku tłucze w ciasto :) To znak, że jest lub zbliża się Tłusty Czwartek. Każdego roku to było wydarzenie rodzinne, przysmak, który do dziś próbuję odtworzyć.
Przepis jaki mama mi podała jest bardzo prosty, bo składa się z mąki, żółtek, śmietany i spirytusu, z tym, że śmietanę warto dodać stopniowo bo czasem będzie potrzeba jej więcej a czasem mniej. Pamiętam, że wałkowanie sztywnego ciasta i tłuczenie to był najtrudniejszy etap przygotowania faworków, reszta to czysta przyjemność :) Olej musi być nagrzany do 180 stopni bo jak będzie za zimny to faworki będą chłonęły tłuszcz i będą miękły.
Zawsze robiliśmy też róże karnawałowe z tego samego ciasta, pięknie się prezentowały z małą wisienką pośrodku:)
Przygotowanie faworków jest dla niektórych nieco łatwiejsze niż smażenie pączków, ale nie do końca mogę się z tym zgodzić :) Przy faworkach trzeba się też trochę napracować. Ciasto na faworki jest dość sztywne i po wyrobieniu należy je bić wałkiem aż zaczną pojawiać się pęcherze powietrza. Ciasto na faworki nie zawiera drożdży, sody ani proszku do pieczenia. Jest kruche i lekkie dzięki wtłoczonemu w nie powietrzu podczas wałkowania oraz bicia wałkiem.